Dodano: 4 lata temu
Czytane: 2415
Redakcja poleca!
Pamiętam ten dzień, jakby się wydarzył wczoraj, choć chciałbym go na zawsze wyrzucić z pamięci...
Wyjeżdżamy razem z domu. Na pobliskim skrzyżowaniu rozstajemy się. Ja skręcam w prawo, dzieci z żoną w lewo w kierunku szkoły. Po chwili dostaję telefon: "Artur przyjeżdżaj! Wypadek!".
Widzę rozbite auto, dobiegający z daleka krzyk rozpaczy. Po chwili dostrzegam synka, serce staje w przełyku. Marcelek leży bezładnie zalany krwią. Nie wiem, czy żyje... A jeszcze chwilę temu radośnie się do mnie uśmiechał.
Minęło już prawie pół roku, a koszmar trwa i wciąż walczymy o zdrowie i sprawność synka. Kilka dni temu trafiliśmy do specjalistycznego ośrodka w Niemczech, gdzie doba kosztuje prawie tysiąc euro. To, co już zebraliśmy, wystarczy na kilkanaście dni, a co dalej?
Proszę, pomóżcie nam walczyć o synka!
Artur - tata